► Przed moim oknem mieszkania na II piętrze wyrósł jarząb mączny. Na wiosnę pokrywa się gęsto liśćmi, potem zakwita, owocuje i długo darzy czerwonymi kuleczkami przylatujące zimą ptactwo. Ale to nie jedyne zalety tego krzewu. Sroki już kilka lat temu doceniły jego walory – gęstą plątaninę giętkich gałązek i grube konary stwarzające dobrą podstawę do budowy gniazda. W 2009 r. zbudowały solidną konstrukcję, w której dochowały się dwóch sroczek.
Podloty przez jakiś czas przesiadywały na rzadziej pokrytych liśćmi gałązkach orzecha, rosnącego obok. Z wnętrza pokoju, podglądałam przez lornetkę karmienie podlotów i ich najrozmaitsze zachowania. Były przeurocze z tymi kusymi ogonkami, pelerynką fruwających, delikatnych piórek na grzbiecie, wielkimi jak koła młyńskie oczami i wiecznie rozdziawionymi dziobami wołającymi o więcej, więcej, jeszcze więcej jedzenia …
Czytałam, że sroki – dla zmylenia przeciwnika, czyli m.in. agresywnych wron i podstępnych grzywaczy – budują nie jedno, ale dwa gniazda. Mogę to potwierdzić, bo sama zaobserwowałam, jak para ptaków krzątała się przy gnieździe na jarząbie, a jednocześnie – loty z gałązkami odbywały się na pobliski świerk. W rezultacie, prawdziwe gniazdo powstało tam, a na jarząbie – do dzisiaj dotrwała nieskładna kupka patyków, zmniejszająca się po każdej większej wichurze.
W tym roku, już ok. 10 marca, para srok zabrała się za rozbudowę starego gniazda. Kiedy na to patrzę, nasuwa mi się jedno podstawowe skojarzenie – tegoroczne sroki są profesjonalistkami. Najwyraźniej – dojrzały, nabrały doświadczenia w ubiegłych latach. Gniazdo w ciągu kilku zaledwie dni przybrało modelową formę kuli, z bocznym wlotem i pokrywą dachową.
Całość już wygląda solidnie i jest zwarta, gęsto utkana patykami. Po budulec obie latają na pobliskie brzozy i wyłamują gałązki, zbierają je też z ziemi. Jak obserwowałam, sroki chyba urządzają zawody, która przyniesie grubszy i dłuższy patyk. Jak silne są ich dzioby! Gniazdo powiększa się i usztywnia, kiedy kolejne gałązki i patyki zostają wetknięte w widoczne otwory. Ta z pozoru nieskładna, bałaganiarska konstrukcja wytrzymuje silne wiatry i oczywiście – musi chronić przed deszczem. Przed dużymi, długo trwającymi ulewami prawdopodobnie nie ochroni, ale one się nieczęsto zdarzają. Czasami patyk jest tak ciężki i długi, że sroka nie ma siły dolecieć z nim do samego gniazda i robi sobie przystanek na barierce lub daszku mojego balkonu. Lądowaniu na daszku towarzyszy hałas, jakby coś się zawaliło … Słychać też, jak sroka ciągnie „gałąź” po daszku, przy tym gada do siebie i terkocze.
Podziwu godna jest organizacja pracy tych dwóch ptaków. Każda odpowiada za swój odcinek gniazda, wypełniany patykami, nie zderzają się w powietrzu i nie nadziewają na patyki, którymi manewrują podczas pracy. Żadna też nigdy swojemu partnerowi nie wsadziła końca patyka w oko, ani w brzuch. Czasami patyk ma wiele odgałęzień i sroka nie daje rady przepchnąć go w zaplanowane miejsce. Złości się wtedy i skrzeczy, podskakuje i wyczynia najdziwniejsze akrobacje. Ale nie ustępuje. Bywa, że partner pomaga od drugiej strony, przejmując patyk.
Ciężka to praca, wymaga siły w dziobie, zręczności łapek, elastyczności i wytrzymałości a także chyba – cierpliwości. Tych cech moim srokom nie brakuje, ale prawdopodobnie po kilku godzinach taszczenia gałązek i wpychania ich w gniazdo, są tak zmęczone i złe, że muszą się jakoś wyładować. Najlepszym relaksem jest dla nich, jak zaobserwowałam, atak z krzykiem i machaniem skrzydłami na wałęsającego się po osiedlu, kota. Koty już chyba znają te marcowe zachowania srok, bo rejterują bez wahania i zaszywają się w najbardziej gęstym krzaku, byle dalej od hałasu. Oba ptaki są w tym czasie bojowo nastawione do wszystkich żywych stworzeń w okolicy. Gonią zajadle gołębie, sierpówki, szpaki, a nawet nerwowo reagują na przysiadające na jarząbie wróble i sikory.
Kiedy pojawiam się w oknie z aparatem, widzę w oczach sroki nie tyle obawę przed człowiekiem, co oburzenie, że ktoś odważa się przeszkadzać w budowie gniazda, podglądać i może … oceniać pracę sroczej pary …
Kolejnym etapem w budowie gniazda jest wylepianie jego dna gliniastym błotem i ziemią, czego w okolicy, o tej porze roku, nie brak. Sroki latają z błotem w dziobie z wielką determinacją. Zaczęło się murowanie dna gniazda. Ile takich kursów dziennie robią, nie liczyłam. Musiałabym stać w oknie cały dzień, na co nie mam czasu. A ponadto, sroki by się chyba jednak wreszcie zdenerwowały … Efekt murowania jest widoczny. Kiedy sroka wchodzi przez boczny otwór (z prawej) do gniazda, już nie znika w czeluści bez śladu. Jest podłoga, są boki dość głębokiej glinianej czarki, sroka może składać jaja.
Na końcowym etapie przygotowywania gniazda, sroki zaczną szperać na moim balkonie, u sąsiadów, pod śmietnikami i zabierać do siebie plastikowe pojniki, kawałki materiału, druciki, pudełka, dziecięce zabawki, i inne małe przedmioty, najlepiej jeśli kolorowe i błyszczące. Ale na to przyjdzie czas.
Teraz sroki wykorzystują wiosenną aurę i to, że zaczęło się osiedlowe sprzątanie trawników i przydomowych ogródków. Zgrabione sterty suchych liści odsłaniają zawiązki roślinek nieśmiało wychylających się z ziemi, niezjedzone jeszcze nasiona, a z pewnością też i inne srocze przysmaki.
Przebiśniegi kwitną …. Pojawiły się też pierwsze, ogródkowe krokusy …
WIOSNA w pełni!
Autor: Hanna Żelichowska